piątek, 22 lutego 2019

Islandia Piotr Milewski

(fragment opublikowany za zgodą autora)


Islandia albo najzimniejsze lato od pięćdziesięciu lat
Piotr Milewski

Wydawnictwo: Świat Książki
ISBN: 978-83-240-2503-9

Rozdział IV (fragment)

Dokładnie o godzinie szesnastej, w skromnej kaplicy Bożego Ciała zwalisty mężczyzna o okrągłej twarzy, rudej brodzie i oczach, które mówiły, że pomimo imponujących rozmiarów nie skrzywdziłby nawet muchy, wyrecytował:
– Dýrð sé Föðurnum og Syninum og hinum Heilaga Anda.
"W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego" – odczytałem polskie tłumaczenie w książeczce do nabożeństw, którą wręczyła mi siostra. Nie licząc chorwackiej siostry i celebranta, byłem jedynym uczestnikiem mszy. Zająłem miejsce w ostatniej ławce, ale równie dobrze mógłbym siedzieć w pierwszej. Nie mogłem się ukryć za kolumną, udać, że mnie nie mama. Siedziałem na wprost brodatego zakonnika, czując się tak, jak zapewne czuli się uczestnicy mszy w tradycji przedsoborowej, gdy prowadzono je po łacinie – tak jak oni, bez zaglądania do tłumaczenia, nie rozumiałem treści słów i jedyne, co mi pozostało, to wsłuchać się w śpiewną recytację i pilnować, by nie zmorzył mnie sen.
– Far þú í friði – wyrwały mnie z zamyślenia słowa zakonnika. – Idźcie w pokoju Chrystusa.
Chwilę później chrupaliśmy maślane ciasteczka w zakrystii.
– To Piotr z Polski. Szuka noclegu. – Siostra przedstawiła mnie brodaczowi.
– Dzień dobry! Jestem Peter ze Słowacji. – Zakonnik przywitał się ze mną po polsku. – Zapraszam do Reyðarfjörður.
Wkrótce w malutkiej osobówce, w której Peter kolanami sięgał swojej brody, zjeżdżaliśmy w dół tą samą drogą, którą kilka godzin wcześniej wspinałem się z Alexem w przeciwnym kierunku.
– Jak długo jest już brat na Islandii? – zapytałem.
– Będzie sześć.
– Jak tu się żyje?
– Dobrze. Ludzie są bardzo serdeczni, choć katolicy to mniejszość.
– A pogoda? Nie przeszkadza ojcu?
– Można się przyzwyczaić.
– Samotność?
– Latem mamy w klasztorze pięćdziesięciu gości!
– Niczego nie brakuje?
– Niczego poza górami i przyjaciółmi.
– Górami? Przecież tu wszędzie dookoła są góry!
– Niskie, zielone i... płaskie. Daleko im do naszych Tatr!
Zostawiliśmy za sobą słoneczną równinę i zanurzyliśmy się we mgle. Pół godziny później rozlała się przed nami stalowa tafla wody, w której odbijały się wysokie wzgórza fiordu.
– Reyðarfjörður – powiedział Peter. – Tu jest nasza baza.
Miasteczko było zwarte i zielone. Większość zabudowań stanowiły jedno- lub dwupiętrowe budynki o białych ścianach i spadzistych czerwonych lub niebieskich dachach. Znajdowały się tu – jak w niemal każdej miejscowości na wyspie – basen, hala sportowa, kemping, stacja benzynowa, poczta, luterański kościół i supermarket. Trochę dalej, w głębi zatoki, wznosiły się budynki huty aluminium.
Klasztor znajdował się nieco na uboczu, niemal dokładnie nad miejscem, w którym kończył się fiord. Mieścił się w dawnym domu miejscowego farmera. Z daleka niczym się nie wyróżniał. Obity białymi panelami, z drewnianym gankiem, oszkloną werandą i dużymi oknami wyglądał po prostu jak jeden z wielu budynków miasteczka. Jego przeznaczenie zdradzał dopiero niewielki krzyż przed wejściem, który jednak łatwo było przeoczyć.
– Mieszkamy tu we trzech – wyjaśnił Peter, wprowadzając mnie do środka. – Ja, Dávid i jeszcze jeden Peter. Wszyscy trzej ze Słowacji.
Hol pachniał grzybami. Gości witał ojciec Pio z portretu. Ogrzewanie pracowało pełną parą. Długi korytarz prowadził do cel zakonników. Po jego obu stronach mieściły się łazienka, pokoje gościnne i salon, który służył też za jadalnię. Stał tu stół, sześć obitych zieloną tapicerką krzeseł, czarna skórzana kanapa, dwa wygodne fotele, stary kineskopowy telewizor marki Thompson oraz meblościanka, w której wypatrzyłem księgę gości, album zatytułowany "100 islandzkich naj, Księgę rekordów Guinnessa" z 2008 roku, lornetkę, kilkanaście kaset wideo z filmami, rzutnik i szachy magnetyczne. Na ścianach wisiały obraz św. Franciszka oraz złocony krzyż. Z salonu wychodziło się na przeszkloną werandę, gdzie w doniczkach i plastikowych pudełkach rosły sadzonki pomidora, papryki i pietruszki. Rozciągał się stąd widok na fiord. (...)
Ciąg dalszy w książce "Islandia albo najzimniejsze lato od pięćdziesięciu lat"



Strona autora:
http://piotrmilewski.com/Islandia Piotr Milewski

wtorek, 19 lutego 2019

Islandia albo najzimiejsze lato od pięćdziesięciu lat

Islandia albo najzimniejsze lato od pięćdziesięciu lat
Piotr Milewski

Wydawnictwo: Świat Książki
ISBN: 978-83-240-2503-9
Liczba stron: 304




Info o autorze:
piotrmilewski.com